Nie powinno być zaskoczeniem dość powszechne stwierdzenie, że współpraca szkoły lub przedszkola z organizacją pozarządową wynika przede wszystkim z potrzeby serca i altruizmu. Dla wielu dyrektorów, nauczycieli i liderów edukacji chęć przekazania swoim uczniom choćby części z obszernego katalogu chwalebnych postaw i godnych naśladowania cech powszechnie kojarzonych z NGO1 jest wystarczająco silną motywacją, aby szukać partnerów społecznych i pól do współpracy z nimi.
Autor: Michał Twardosz
Fundraiser, publicysta, magister nauk politycznych i administracji, aktywny wolontariusz, członek Polsko-Czeskiego Towarzystwa Naukowego i Polskiego Stowarzyszenia Fundraisingu.
Nie sposób precyzyjnie wskazać lub przesądzić, co ostatecznie ukształtowało postrzeganie cyberprzestrzeni przez ogół Polaków. Podobnie daremną próbą jest wskazanie, kto do rzeczonego ogółu przynależy, a kto wymyka się jego ramom. Bezdyskusyjne natomiast jest to, że niekończący się ciąg cyfr zero i jeden (czyli bitów) na czarnym lub zielonym tle, zainspirowany filmem Matrix, odpowiada w znacznej mierze wyobrażeniom milionów mieszkańców kraju nad Wisłą o cyfrowym świecie. Zresztą nie tylko ich.
Efektywna współpraca z instytucjami publicznymi rozumiana być może na dwa zasadniczo odmienne, choć – co ważne – wzajemnie niesprzeczne ze sobą sposoby. Pierwszy, zdecydowanie bardziej popularny, oznacza realizację zapisanych w ustawach wymagań względem placówek oświatowych. Liczba mnoga rzeczownika odczasownikowego (wymagań) jest w pełni uzasadniona, ponieważ oprócz prawa oświatowego, obszar współpracy przedszkoli i szkół z różnego typu instytucjami publicznymi znalazł się w wielu innych ustawach i rozporządzeniach.
Gdy w lutym tego roku Minister Cyfryzacji Krzysztof Gawkowski w czasie trwania konferencji prasowej oznajmił „Rok 2024 ogłaszamy rokiem cyfrowej higieny. Eksperci NASK przygotowują już kolejne bezpłatne materiały
dla nauczycieli, wychowanków i rodziców dotyczące tej tematyki i szeroko pojętego bezpieczeństwa w sieci”1, eksperci, edukatorzy i liderzy oświaty byli zgodni – to nie tylko bardzo dobra, ale i długo wyczekiwana decyzja. Wiele szkół i placówek edukacyjnych niemal natychmiast informowało – i to z nieukrywaną radością! – na swoich stronach internetowych i w komunikacji z rodzicami o decyzji resortu cyfryzacji. Ważny temat, który zdaniem wielu naukowców w perspektywie najbliższych kilku lat nieuchronnie stanie się jednym z największych wyzwań społecznych w obszarze zdrowia publicznego, został nie tylko dostrzeżony, ale i z odpowiednią powagą, w pełni adekwatną do skali zagrożenia, zainicjowano działania. Wyczekiwany „wiatr zmian”2 okazał się jednak zbyt słaby.
Kapitał żelazny, w dużym uproszczeniu, to narzędzie, które pozwala organizacji – tak zbiorczo w tekście nazywać będę wszystkie szkoły i przedszkola, zarówno publiczne, jak i niepubliczne – funkcjonować dzięki aktywnej trosce o przyszłość. Jak można jednak wprowadzić kapitał żelazny w swojej placówce?
Kapitał żelazny to nic innego jak stale gromadzone różnego typu środki, które zostały przekazane przez jednego lub wielu darczyńców na rzecz organizacji. Suma tych środków tworzy tzw. kapitał początkowy, który następnie jest inwestowany w tzw. bezpieczne instrumenty inwestycyjne. Dzięki inwestycji osiągany jest zysk, który trafia do organizacji, a ta wykorzystuje nowo pozyskane środki na realizację swoich głównych zadań lub na konkretny cel. Należy pamiętać, że każda inwestycja obarczona jest pewnym ryzykiem.
W ciągu ostatnich kilku tygodni ChatGPT przykrył niczym burzowe chmury błękitne niebo dyskusje o edukacji, jej przyszłości, zmianach i kierunkach, które powinny być inicjowane, lub już właśnie wprowadzane. Z całą pewnością należy stwierdzić, że ChatGPT i jakiekolwiek inne narzędzie nie będzie w stanie zastąpić relacji, zwłaszcza przy organizowaniu wydarzeń w placówce.
Sponsor, mecenas, darczyńca, partner, grantodawca – w gąszczu określeń, które dość powszechnie uważane są za synonimy, nietrudno się pogubić. Być może najłatwiej byłoby stosować jedno, uniwersalne i – co najważniejsze – bezpieczne określenie. Darczyńca a sponsor to pojęcia wręcz biegunowo odległe, dlatego dla pełnego zrozumienia omawianego zagadnienia – sponsoringu bez tajemnic – konieczne jest wyjaśnienie kilku kwestii, a następnie ich uporządkowanie w logicznie spójną całość.
Na wstępie pragnę poczynić dwa spostrzeżenia o fundamentalnym znaczeniu. Po pierwsze – artykuł adresowany jest przede wszystkim do dyrektorów i liderów edukacji. Rozliczenia grantów lub dotacji nie tylko nie są zarezerwowane dla księgowych, ale wręcz w zdecydowanej większości stanowią obszar znajdujący się poza ich kompetencjami. To liderzy odpowiadają za projekty, ich pozyskanie, przeprowadzenie i w końcu rozliczenie – stąd też to właśnie ich chciałbym w tak skromnej formie wesprzeć merytorycznie.
Według danych opublikowanych przez Fundację dla Polski w raporcie pn. „Badanie standardów zarządzania finansami w NGO” ponad 90% przychodów organizacji pozarządowych w Polsce pochodzi z grantów. Nie inaczej jest w oświacie rozumianej przez pryzmat szkolnego fundraisingu.