Piotrek czyta „od zawsze”. Zna nazwy stolic większości państw i ich flagi. W przedstawieniach gra główne role, bo błyskawicznie zapamiętuje tekst – nie tylko swój, ale cały, służy więc za suflera i podpowiada innym przedszkolakom. Dodaje i odejmuje w pamięci, przekracza próg dziesiętny, palców używa tylko do mnożenia. Wszystko go interesuje, zadaje setki pytań, bywa męczący w swojej ciekawości. Przerywa innym, nie zawsze potrafi czekać na swoją kolej, podważa autorytet nauczyciela, twierdząc, że pani się pomyliła, bo on czytał inaczej. Zadaje też pytania „testowe” – sprawdzające wiedzę nauczyciela. Jeśli ten nie odpowie lub, co gorsza, odpowie źle – radośnie go poprawia. Nie złośliwie (przedszkolaki nie bywają intencjonalnie złośliwe), ale właśnie radośnie. Jest egoistyczny (postawa charakterystyczna w tym wieku), cieszy się więc ze swojej wiedzy, a nie z niewiedzy nauczyciela.
Zdolne, czyli…?
W piśmiennictwie funkcjonuje bardzo wiele definicji zdolności. Jedna z nich mówi o tym, że wybitny talent pojawia się wtedy, kiedy nałożą się na siebie trzy czynniki: ponadprzeciętna inteligencja (lub specjalne zdolności, np. artystyczne, muzyczne itp.), ponadprzeciętne zdolności twórcze (kreatywność rozumiana jako sposób myślenia: nieliniowy, oderwany od schematu, zaskakujący, wielowymiarowy) oraz motywacja (czyli chęć działania).
Nauczyciele pytani o skojarzenia do zwrotu „zdolny uczeń” najpierw podają zalety takiego dziecka. Po pierwszym skojarzeniu – następuje drugie, z kłopotami, które zdolne dziecko generuje.
Bo zdolny uczeń – jak moneta – składa się z rewersu i awersu. Praca z nim to zarówno wyzwanie, jak i trudność.