Zakładając, że 85–90% sześciolatków pozostanie w przedszkolach, to faktycznie tylko dla 10–15% nowych przedszkolaków starczy miejsc. Samorządy obawiają się o miejsca dla trzy- i czterolatków. Nadmienić trzeba, że znowelizowana ustawa o systemie oświaty gwarantuje wszystkim dzieciom cztero- i pięcioletnim, od września 2016 r., miejsce w przedszkolu, a dzieciom trzyletnim dopiero od września 2017 r. Stąd obawy o zagwarantowanie miejsc w przedszkolach dzieciom trzyletnim od nowego roku szkolnego.
Sześciolatki w przedszkolach to strata dla budżetu gminy, ponieważ wychowanie przedszkolne jest jej zadaniem własnym. Natomiast sześciolatki w szkole to dla gminy mniejszy wydatek, ponieważ na każdego ucznia przysługuje subwencja. Dlatego gminy już prowadzą szeroką akcję informacyjną, w której namawiają rodziców sześciolatków, aby posłali je do szkoły. Gminom zależy na tym, aby w szkołach było jak najwięcej sześciolatków z dwóch powodów: po to, aby zapewnić jak największą liczbę miejsc dla pracujących rodziców dzieci trzyletnich, oraz po to, aby choć w jakiejś części uzyskać dofinansowanie z budżetu państwa. Dlatego samorządowcy przekonują rodziców, że nauka szkolna dla sześciolatków to szansa rozwojowa, a nie koniec dzieciństwa.
Samorządowcy w dużych miastach wypowiadają się na łamach prasy, podając wyliczenia. I tak, w Warszawie jest...