Stasio to grzeczny chłopiec
W przeszłości takie zdanie brzmiało jak największy komplement. Pokolenie powojenne jasno określało podstawowe role i zadania społeczne dla każdego członka rodziny. W tym okresie dziecko otrzymywało całą listę obowiązków i zasad, którymi miało się kierować. Przede wszystkim każde dziecko miało być jednak grzeczne, czyli pokorne, posłuszne, karne, ciche w swoim zachowaniu oraz sposobie wyrażania emocji. Mały człowiek miał pomagać w domu, uważnie się uczyć, zawsze słuchać dorosłych (nie tylko rodziców, ale każdego napotkanego dorosłego, np. sąsiada czy dozorcę). W kontekście społecznym krążyły krótkie powiedzonka, które nakreślały, czego może i czego absolutnie nie może domagać się dziecko, np. „dzieci i ryby głosu nie mają”.
Kolejne dekady przyniosły zmianę w postrzeganiu zarówno samego dziecka, jak i postaw wychowawczych. Współcześnie mamy świadomość, jak znaczący jest rozwój dziecka w przestrzeni jak najbardziej bezpiecznej, przyjaznej oraz pełnej naturalnej komunikacji potrzeb, a jednak termin „grzeczne” wciąż z nami pozostał i czasem wręcz krzyczy, domagając się reakcji.
Niektórzy nauczyciele jasno deklarują, że unikają tego wyrażenia, psycholodzy podkreślają, że nie ma dzieci grzecznych i niegrzecznych, że to zachowanie może być odpowiednie lub niewłaściwe, rodzice starają się jak najlepiej wspierać swoje maluchy, motywując je i stosując jak najlepsze metody wychowawcze, a jednak sformułowania: Jaki grzeczny chłopiec! i Bądź w końcu grzeczny! –odbijają się echem w naszej codzienności. A ...